niedziela, 28 grudnia 2008

Grudzień 2008

Przy dźwiękach Macy Gray planuje swoje miejsce.Teraz jest bardziej realne niż kiedykolwek.Barmometr,ciśnieniomierz oraz zegar w zgodzie obok siebie zawisną, nie tylo na ścianie wyobraźni lecz i na tej przez dłonie namacalnej.
Jeszcze po staremu należy rozłożyć się na parapecie z książką i pieczonymi jabłkami w kubku,ale nie przystawać na tym.Wraz z dwiema istotami przenieść się do nowego.Ożywić góry lodu,pomachać pasażerom nadciągającego statku,nazbierać drewna do kominka by Dostojewski z Singerem przetrwali.

Zapach kawy o poranku i uczucie spokoju wieczorem.By nigdzie nie pędzić,nie mieć wyrzutów sumienia "że znowu...".
Wygodnie,swobodnie na dwoch nogach z czterema łapami przemykającymi to na ziemi to w powietrzu.Z mobilizującymi obowiązami do działania,do lepszego życia.

Może się znowu odnajdziemy tak jak chcesz...będziemy trwać do następnego razu.Może tak właśnie lepiej będzie...

Zanurzyć się w tym nowym,które będzie powszednie.Odczuć czarodziejską monotonię.Tak wiele za tak wiele.
Pragnienia przybierają nowe kształty.

domowo,
pozdrawiam,

Michał.

niedziela, 23 listopada 2008

Czarodziejska monotonia.

To wszystko dzieje się tak szybko.Tyle niegdyś dostrzegalnych chwil ucieka przez palce.Było pierwsze słońce,był pierwszy deszcz,dziś nieśmiało śnieg wdarł się do przebrzmiałej krainy nostalgii.

Na myśl przyszło zaadoptowanie,na coś lepszego, użyczetnego.Coś a la deja vu z książką w ręku i słówkami pod nogami.Miejsce obseratora,mistrza kuchni ,krytyka-estety.
Wizja trudna,odległa do zrealizowania(może cztery łapy?).Rzeczą prostrzą jest otworzyć drzwi i znaleźć się na pełnym morzu albo obserwować badaczy nad krainą wiecznego lodu.Wystarczy tylko wstac i spojrzeć.

Czarodziejska monotonia istnieje między niebem a wodą(J.C.),może dlatego...

Michał.

czwartek, 13 listopada 2008

Dig i Din.

Wpatrzony w wykresy WIG20 i DAX ,myślę Dig i Din.Mimo tych 1682 pkt. jeszcze kontatkuję.Na krawędzi -Dig i Din.Mimo dziesiątek zapisanych kartek,setek kserówek,czerwono-metalowy spoczywa niewzruszony.I wszystkie wyobrażenia o lepszości stają się bardziej odległe niż kiedykolwiek.Naukowcy-marzyciele,którzy pławiąc się w tym swoim przekonaniu o wyższości naleśników z jabłkiem nad herbatą z cynamonem określają zjawiska jako Dig i Din,a to tylko zabawa barwami... (smak bez barwy nie jest smakiem Din i Dig)

"Nie chcesz więcej herbaty?"
"Nie mogę chcieć więcej,skoro jej wcale nie piłam"
"Chciałaś powiedzieć,że nie możesz chcieć mniej!To żadna sztuka chcieć więcej niż nic..."

Naukowcy są do bani,Marzyciele odlecieli zaś z bocianami,jest tylko Dig i Din.
pozdrawiam,

fMichałf

Wyższość herbaty z cynamonem nad jakąkolwiek rzeczą jest bezsporna!


poniedziałek, 20 października 2008

Pozdrowienia z Obczyzny,Nowej Obczyzny.

Nastał ten czas,kiedy pisać przyjdzie ni to z obcej,ni swojej ziemi.

Zafascynowały mnie tu liście oraz ta gra kolorów,tak jakby ktoś bawił się barwami z takim smakiem,że nawet Kapelusznik nie przeszedłby obojętnie.Zbieramy i łapiemy,rozkoszując się dniem i upływającym czasem.Wyrzuty sumienia?Może czasami,pod wieczór...Jutro będzie kolejny dzień,od jutra wszystko zacznę.Pióro i ołówek póki co czekają na lepsze.

A co z nowym?Tu tylko przeszkody przybierają nowe nowe wcielenia,odpowiednie do chwili.

poranne wiadomości,
pozdrawiam,

Michał.

poniedziałek, 29 września 2008

Ostatki.

Miejmy nadzieję ,że do dzisiaj i do wczoraj  będziemy wracać z    nostalgią. Mam nadzieję,że jutro  obudzę się w innym świecie,nowym życiu. Chciałbym w tym trwać,ale nie wiem czy to aby przedwcześnie sie nie skończy...mam złe przeczucia.

Tęsknię już z pożegnanymi.

pozdrawiam,

Michał.

poniedziałek, 22 września 2008

Podanie.

Powstałem po dwu-trzy dniowej absencji.

Chciałem tylko przekazać dalej : http://kawalkiciszyowinietewslowa.blogspot.com/

i idę do łóżka.

Michał.

niedziela, 14 września 2008

home made

I siedzę w ten szaro-piękny dzień w domu,przy herbacie,cerując marzenia o nowych miejscach,które zdążyły już się przetrzeć.Coś nowego,niesamowitego.Powitania połączone z pożegnaniami-nieważne czy to jest filiżanka espresso nad Renem ,albo morze parasolów gdzieś w szóstym sektorze niedaleko koryta Tamizy.

I widzę obraz postaci na schodach.Wzrok wpatrzony w obiektyw aparatu z lat 30 ubiegłego stulecia.Czerwony dywan,a na nim plamy.Plamy pozostawione przez istoty,które przypominają nietoperze.Poruszają się stylem dowolnym ,dla którego nie istnieją bariery.Tym stylem można pływać w czasie i zastygnąć,ale tylko na sekundę.Szkoda przestrzeni.Muszą ją poznawać,muszą oderwać się od tego co fizyczne.Postać patrzy.
Tylko człowiek w cylindrze taki nieprzypadkowy,zmanierowany.Może przez to trochę niepoznany,skupiający w sobie wszystkie lęki i tęsknoty.Nie powinien...ten który wchodzi,niesie zazwyczaj świeżość i nadzieję.Tu nieznane,może obojętne,może...może nikt go nie zauważy.

I tak jest we wrześniu,że dywany tworzą się pod naszymi nogami.

I tylko zamkniemy wszelkie odległości znikają.Wszystko jest tak blisko,na wyciągnięcie ręki,

a to wszystko złociście i nikogo nie boli...

pozdrawiam,

Michał.

piątek, 12 września 2008

Bohaterowie.

Za oknem moja ulubiona pogoda.Chłodno,szaro i mżawo.Dni które najprzyjemniej spędza się w Dwóch Księżycach albo w Art Cafe.Herbata cynamonowo-jabłkowa z małymi ciasteczkami od pani Haliny.I niech żałują Podróżnicy że w Łodzi nie przystanęli.
Trochę mi brak tych relacji.Jestem ciekaw co słychać u Kasztanowej od Potęgowej.

Akustyk odświeżony.Nie można wyjść na bezpasjonata.To takie niemode i proste.

Wczoraj kotek spod czerwonego rzępoła został uwolniony.Policja przyjechała,otworzyła rzępoła,pogodniła kota-->kot uratowany,ludzie zdziwowani : 'kot?' Dzień jak co dzień.

Zazdroszczę tylko Towarzyszowi przeziębienia i innego spojrzenia(spokojniejszego i wyciszonego) na dni.

pozdrawiam,

Michał.

PS:Niech żyją ludzie!Niech żyją bohaterowie! Innych przemilczę,tak jak to radził ten mały krzykacz z łezką w oku.

środa, 10 września 2008

Tatami nie będę,Mamami też nie.

Wczoraj zbieraliśmy sobie kasztany,a dzisiaj leżeliśmy :]

Tramwaje stają się moimi sprzymierzeńcami,choć nie zawsze mam pewność czy punktualnie dowiozą mnie do celu.

Tatami nie będę,Mamami też nie :]Mam nadzieję,że najbliższe miesiące będą próbą 'prostowania' i rozprostowywani się na świat i nowe doznania.

krótki post kończę pozdrowieniami,

Michał.

wtorek, 9 września 2008

T.time

Nikt nie mówił że będzie łatwo...jednak,nie było trudno.Wyjeżdżam.Dostałem się na dobre studia.Odwiedziłem moje miejsce,moją Ojczyznę.Tak jak chciałem.Porobiłem trochę zdjęć.Część z nich pozostała.Wysłałem słów kilka.Królowej adresu zapomniałem(Młodego z resztą też,Młodej nie mogłem zapomnieć,ale i tak nie wysłałem).

Przygodę z 3-21 zakończyłem w niedzielę.Ostatni raz 331 da o sobie znać w sobotę--> 'torebeczki?' , 'tonę?' .Jakimi głupcami są ludzie...ciekawymi głupcami.

Pierwszy wrześniowy post,a i tak miałem wspomnieć wcześniej o panu Włodku i pani Zuzannie,ale skasowałem od nich wiadomość.Będę musiał zadzwonić do schroniska,spytać się o numer.Plus: kochają góry i to okazują.Matiz,czysty,schludny,czerwony(!).Pasażerowie? ''zapraszamy'' Stronie Śląskie - Bielice. Bielice Kościół -Stronie Śląskie.PKS 5,20 zł. dużo jak na nasze oderwanie od rzeczywistości.

Od października nowe wyzwania.Nie będzie chyba aż tak źle,trzeba się tylko do tego odpowiednio psychicznie przygotować (ponoć).Mimo wszystko...chociaż nie odżałuję tych 150 euro przez 10 miesięcy.

A mieliśmy jeszcze zrobić zdjęcia w Petrikovie,tylko jak zwykle nie wyszło.
W Rogowie dostrzegliśmy tylko kręcący się tyłek :]
Kacprów nie ma.

późne pozdrowienia.

Michał.

piątek, 25 lipca 2008

Tutaj zawraca czas.

I znowu się pojawiła,niczym zjawa wezwana przez Córki Kpiny. Kto ją widział?Przemknęła przez labirynty wyobraźni,odwiedzając miejsca zapomnienia.Czworonożne zjawy pływające w wodach.Jedną z rzek mógł być Styks,ale czy na prawdę?Wszystko by się zgadzało,ta czerń nakłaniająca do czegoś pochopnego,niedwuznacznego...przeprawa.
Niczego więcej nie ma.To tylko nadzieja,która trzyma się ludzi tak kurczowo,aż niebezpiecznie.

I odeszła...bez słowa,w nieznanym kierunku.To jeszcze nie jej czas,zaistnieje i przywita się z innymi.Zawsze o to byłem zazdrosny,jednak nie zawsze o tym wiedziałem.Zawsze za późno,zawsze tak głupio.

Queen Of Snow powiada że deszcz jest za smutny.Mimo tego uważam go za sprzymierzeńca, mimo wszystko...
Typowe polskie lato, później nietypowa polska zima,następnie prawie wiosna.

Tutaj zawraca czas,z trzema porami roku.

piątek, 27 czerwca 2008

powiew

Poczułem dziś powiew jesieni...delikatny,kasztanowy(jak one potrafią pięknie pachnieć) i chyba trochę zagubiony.Tak wspaniale można ją było sobie przypomnieć.Tysiące niespokojnych myśli w jednej chwili.Wciąż żałuję tego że nie pozwoliłem sobie na chwilę szczerości na pabianickim trakcie,gdzieś obok Ratusza.Ilekroć myślę o podróżach,przyszłych doświadczeniach,tylekroć pluję sobie w brodę za to.

I melancholia dopada.Smutek zastępuje pragnienie bycia.I to wszystko;tak łatwo.

Do początku jesieni jeszcze parę miesięcy.Przypomnę się 23 września--> magiczna data nie inna.Ukłon dla wspaniałych istot o kolorze brązu i czerwieni.

Za parę godzin cztery koła,siedzenie i muzyka.Może trochę zadowolenia i relacji z postępów z gładzią gipsową czy uciekających płytach wiórowych.Przed nami talerz,gazeta...


Michał.

piątek, 6 czerwca 2008

Pierwszy przystanek.

Mój pierwszy przystanek okazuje się gehenną przez którą przechodzę od 4 dni.Przez te 4 dni dowiedziałem się w jaki prosty sposób można pozbawić się wolności (wewnętrznej i zewnętrznej) i jeszcze do tego dopłacić.Wszystko na to wskazuje że będę w tym trwał do końca czerwca (a może i jeden dzień dłużej).Mam dosyć.Nie wiem tylko czy muszę to przespać czy też kabanosa przegryźć amfą.

333,334,272 ambitne liczby zwane też kodami.Podchodzisz,psze pani to i to,kupujesz odchodzisz---> jest super.Na papa : to jeszcze potrzeba 1.50 zł. ale jest okej,może jutro nie będziesz musiał na 3 godziny przyjeżdżać.

Jako ambasador Niepodległej Republiki Brzezin nie zgadzam się z tą dyskryminacją.Dzisiaj będzie papa,albo zmiana.Wolę zabrać plecak,80 zł. w kieszeń,mapa,namiot i do zobaczenia za tydzień.

Teraz to nawet nie jest nijak...

pozdrawiam,

331.

czwartek, 29 maja 2008

per maturzysto

Jesteś mgłą ogromną, niezmierzoną
Ciszą w huku i łoskotem w ciszy
Jesteś piórem i wyblakłą kartką
Którym i na której dzisiaj piszę.

Nie tylko Bielice ale i łódzkie.

Koniec z per maturzysto.Koniec z dziwactwem pospolitym,czas na niepospolitość !
Koniec z bezproduktywnym pitoleniem,pora na marsz.Sezon wita,maj (i nie tylko chyba) żegna!

Michał.

PS:A co do wielorybów i innych ssaków,to one oddychają powietrzem.Smog powoduje że się duszą.

sobota, 26 kwietnia 2008

Sobota.

Wspaniała celebracja końca roku połączona z poznaniem nowych przestrzeni,jest nieocenionym doświadczeniem w rozwijaniu swego instynktu===> północ-południe,wschód-zachód,ważne-nieważne.

Wystarczy kilka godzin by pozostać,zregenerować siły i powrócić do życia.

Uśmiech,widoki,warzywa,ostrożność.

"Kto nie poznał tych radości,
niech spróbuje
znów pokochać kogoś jeszcze prościej..."



Piątego maja definitywnie pożegnamy się spojrzeniami,na zawsze.Obym umiał się z tego ucieszyć,odetchnąć :]
Buty już zabrane :] W drogę!

pozdrawiam,

Michał.

piątek, 25 kwietnia 2008

Koniec.

Wielkie ci dzięki ciszo wieczysta,

za twoje piosenki...

...koniec.

Nie mam żadnych zmarnowanych lat.Za wszystko inne będę kiedyś rozliczony.

czwartek, 24 kwietnia 2008

Dziękczynienie czwartkowe

Wielkie ci dzięki, szumie koronny,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, pstry koguciku,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, żabko kumoszko,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, świerszczu świerszczący,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, gromie dudniący,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, deszczu bębniący,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, wietrze świszczący,
za twoje piosenki

Wielkie ci dzięki, ogniu strzelisty,
za twoje piosenki

Wielkie wam dzięki, chóry naniebne,
za wasze piosenki...

...
minęła ostatnia szansa wspólnego obcowania,za dwadzieścia lat będą tylko zdjęcia w starym albumie,albo strzępki pamięci.

czwartek, 17 kwietnia 2008

Dziękczynienie III

Wielkie ci dzięki, liściu naziemny,
za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, liściu nadrzewny,
za twoje piosenki...

...wiatr i piękne kasztanowe włosy,obok Królowa Śniegu.(Palki?)

środa, 16 kwietnia 2008

Dziękczynienie III ..

Wielkie ci dzięki, rzeko rzeczona,
za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, morski grzebieniu,
za twoje piosenki...

....za trwanie przy ścianie,za trwanie za ścianą,za obecność.

wtorek, 15 kwietnia 2008

Dziękczynienie III .

Wielkie ci dzięki, bystry potoku,
za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, z gór kaskaderko,
za twoje piosenki
Wielkie ci dzięki, polna pasterko,
za twoje piosenki...

...za pierwszy kontakt i słowa "czuję pozytywną energię"


poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Dziękczynienie III

Wielkie ci dzięki, szczytne źródełko, za twoje piosenki...

...za pierwsze nadzieje,
miły głos.


sobota, 29 marca 2008

Poranne wiadomości.

Leżąc i nie myśląc o dniu jutrzejszym,przyszłych sprawach można na prawdę się uspokoić po ciężkim,męczącym dniu.
Wyczekiwać momentu snu,następnie nieśmiało otworzyć oczy by się upewnić.Bezpieczeństwo ponad wszystko,dekonspiracja byłaby zabójcza.Coraz odważniej widzieć i podziwiać.Delektować się jesienią,kolorami kasztanu oraz tych liści,które ostatkiem bronią się przed pożegnaniem z domem.Lekkość,łagodność.Czasami słychać śmiech,mniej lub bardziej prawdziwszy,ruchy,mniej lub bardziej energiczne,słowa mniej lub bardziej szczere.

I właśnie wtedy następuje zmasowany atak.Nieistotne czy jest to szesnastowieczna katedra drezdeńska czy jakaś szopa,w której trzymana jest słoma na podściółkę dla koni.Wyprawa wzdłuż koryta rzeki do budynku (starego młyna?wybaczcie,już nie pamiętam...) pilnowanego przez zgraję czworonożnych opryszków,którzy interesują się wszystkim nowym...parasol.Piaski,rozmowa z jeźdźcami,powrót.Nie mam żadnej notatki,żadnego zdjęcia.

Powoli piękno chwili przemija.Nadchodzi czas powrotu do rzeczywistości.Ostatnie momenty spędzone na powstrzymywaniu się od powagi.Już początek oznaczał odejście,koniec to jest tylko czysta formalność,która musi być spełniona by wszystko się dobrze komponowało.

Wchód słońca jest najpiękniejszy nad wodą.Mgła,przystań,dogasające światła które widać tylko w nocy,powolne przebudzenie istot wodnych,poranna toaleta traw,by się orzeźwić,by godnie istnieć w nowych dniu.Po prawej stronie kolory po lewej zagubienie,a ja nie rozumiałem ani jednego ani drugiego.Wolałem obserwować całe zjawisko które trwało około godziny.Cała ceremonia-kunszt popisu barw.

Tak,koniec był czystą formalnością,ale go znienawidziłem.Wolałbym się znaleźć na bagnach sandomierskich.
Wszystko to już było,a ja leżałem obok wielu,myśląc o hybrydowych dzieciach.Ciekawe jak one wyglądają.

Poranne wiadomości.

Trzymam te wszystkie zdarzenia w tekturowym pudełku po butach.Czasami wyciągam jedno albo drugie,jak papuga na loterii.

Jeżeli kiedykolwiek będzie mi dane rozmawiać z gwiezdnymi postaciami ,chciałbym je przytulić,poczuć ten niezwykły zapach,to ciepło,które przemienia się w chód,przeprosić za to że nie rozumiałem ich tańca życia.

Nie proszę o nic,bo wiem,że mi to nienależne.

Michał.

czwartek, 20 marca 2008

Pierwszy wiosenny śnieg.

Pierwszy wiosenny śnieg,podobnie jak ostatni zimowy deszcz czy ciąg dalszy destrukcyjnego człowieczego działania.A tu już święta prawie.Czyżby kolejne Boże Narodzenie?Nie,Wielkanoc,aaa.

Nie pamiętam,które moje lico odpowiedziało(a bo wbrew mniemaniu pewnych ludzi posiadam ich sztuk 3,słonie: trzy).Bez wątpienia mazurki jajka nadchodzą.

Niedawno postanowiłem,że w czerwcu oddam się kapitalistycznej idei,by w lipcu na 10 dni udać się do na wschód,do naszego Lwowa.Niech sobie zabiorą Stettin,Landsberg,Gruenberg,Waldenburg czy Breslau nasze wspaniałe miejsca.Sama wartość Lwowa jest większa niż wymienionych miast razem wziętych,nie wspominając o Truskawcu ,Stanisławowie czy Kamieńcu Podlaskim.Do odwiedzenia pozostanie Kościół Wniebowzięcia św.Krzyża i Bartłomieja w Drohobyczu.

Ciągnie mnie na wschód,ale coraz bliżej jestem zachodowi.

pozdrawiam,

Michał.

poniedziałek, 10 marca 2008

Nocny powrót do korzeni.

Czasami się coś takiego wydarzy,że człowiek nie jest (nawet jeżeli to przeżyje) w stanie uwierzyć .

Dwie karimaty bundeswehry (22 mm) ,poduszka z "arafatki" świeca na warcie,kurtka by nie spaść poniżej 36,7 bądź wzrosnąć powyżej 37 stopni Celsjusza.Specyficzne zapachy oraz uczucie jakiegoś nieokreślonego braku.Nawet nie było zimno,powietrze spokojne,jednak powiedziałem sobie,że to nie to.Inaczej z czerwono-czarnym mym Campusem i trzema suwakami gdzieś pod Łysicą (612 n.p.m. 180 km. od NRB ) czy Małą Rawką (1272 m n.p.m. 410 km. od NRB ).

W maju bądź czerwcu odwiedzę Leśnych Ludzi.Przywiozę im garść ziemi z okolicznych lasów sosnowych oraz dostarczę obiecany śpiewnik.Mam nadzieję,że zrobię im niespodziankę,którą bez słów przyjmą.Zawsze z druhem raźniej,zwłaszcza ze swoim.W Ustrzykach czeka już miejsce.

Nie mogę się pozbyć z głowy tej Nirvany "something in the way".Jestem od niej uzależniony,psychicznie przywiązany.Wiem,że potrzebuję jakiegoś leku na to,może uwielbienie czegoś innego? :)

I tak oto spędziłem sobotnio-niedzielną noc pod poziomem ziemi.Nocny powrót do korzeni.

Michał.


piątek, 29 lutego 2008

29 lutego

Zawsze chciałem się urodzić 29 lutego i obchodzić swoje urodziny raz na 4 lata,tym samym dorastając nie za prędko a i starzejąc się mądrze.Miałbym przynajmniej co powiedzieć ludziom stwierdzającym,że zachowuje się dziecinnie bądź niepoważnie.Swoją drogą bardzo często niezrozumiałe bądź niewygodne rzeczy są marginalizowane,bądź patrzy się poprzez pryzmat śmieszności i zdziecinnienia.

Tak jest sobie prościej tłumaczyć.

Jak powszechnie wiadomo nie można cofnąć czasu ani go przeskoczyć.Należy się nauczyć nim rozkoszować oraz czerpać z życia (w miarę możliwości) co się da.Najważniejsza jest teraz i jutro.Smutek wielu kompanów (taki niewidzialny wprost) odczułem.W zasadzie nic materialnego on nie daje,ale niekiedy wpływa na naszą psychikę pozytywnie.Grono malkontentów zaprzeczy,ale tak jest.Mimo upływu czasu wciąż ta cząstka istnieje w nas i nie pozwala o sobie zapomnieć.Jest to właśnie czynnik różnicujący od maszyn.

Zawsze zrobić jest trudniej niż powiedzieć czy zamierzyć i ile świat będzie istniał to stwierdzenie będzie aktualne.Ja-ekspert z "Naj".

Fajnie jest się zmęczyć i runąć na łóżko by odpocząć :-)
Fajnie jest się obudzić :)

pozdrawiam,

Michał.

PS:Zdecydowanie lepiej mi się pisze w nocy.

wtorek, 29 stycznia 2008

Całkiem nocnie.

Mam ograniczone pole widzenia do paru metrów oraz rozmyte światła latarni zza oknem==> typowe uroki jesiennej (pomimo stycznia) nocy,spowodowanej bezsnem. Czasami sam się z sobą siłuję w określeniu mego stanu pomiędzy pierwszą a trzecią: z jednej strony wspomniany bezsen spowodowany jakimś mniej lub bardziej absorbującym myśleniem o egzystencji mej niedbałej,które to zazwyczaj rano wydaje się śmiesznym i pretensjonalnym.Wolę oczekiwać na śniadanie nie śpiąc,nie śniąc.Na Podkarpaciu było trochę inaczej: nie było to "bezproduktywne czekanie" (ująłem to w cudzysłowie,gdyż nie uważam,aby jakiekolwiek czekanie było bezowocne ),lecz bliżej nieopisanym uczuciem udania się po wschodzie z piekarzami w znanym im kierunku.Czymś niesamowitym jest zjeść prawdziwie wiejski i prawdziwie ciepły chleb z kimś obudzonym (zazwyczaj i złym,bo kto lubi być wyrywany ze snu o świcie,w lato?) albo z kimś,z kim się trwało.Zmęczenie przechodzi.

Trzy dni temu (chyba o tej porze,albo trochę wcześniej) przypomniał mi się tekst "Something in the way".Tak to już jest że takie rzeczy przypominają mi się w mało odpowiednich momentach,bądź tam,gdzie jest to ostatnią rzeczą.
Nigdy nie zapomniałem tego i myślę,że nie zapomnę,gdyż do dzisiaj jeszcze tkwi w mojej duszy.Mimo wszystko.mitga'agea...

Mam za sobą 100 dni do matury oficjalnie i nieoficjalnie.

Czuję,że muszę oderwać się od monitora,bym nie przywitał dnia (wschodu słońca) z zapaleniem spojówek.

Wczoraj Queen of Snow spytała mnie odnośnie janiorów.Wylądowałem o 2 w piwnicy w celu poszukiwania miejsc gdzie je można jeszcze spotkać.
Mojego dziennika nie znalazłem do dzisiaj (ukryłem go by się nie oszukiwać,że jeszcze coś mnie czeka w zimę,widocznie udało mi się go do tego przekonać=> on mi nie pozwala na mydlenie oczów,że "w przyszłym tygodniu" ).

pozdrawiam całkiem nocnie,

Michał.


piątek, 11 stycznia 2008

Czarny Ptasior.

I jaki to był kolor?Niebieski,zielony czy żółty? Powiadają,że żółty bo odnosi się do przyjemności,nawiązuje do radości.Dla mnie jest nim chyba zielony.Taki prawdziwszy wydaje się w swej materii kolorytów.

Zieleń nawet motywuje królika do wyczekiwania na pociąg do Lądka Zdrój z zegarkiem w łapie...

Tu i teraz to nie to samo.

"Syta i pękata w trawie, gdzie zegarki cykają na wiosnę zamiast insektów,
opuszczając zimę po angielsku. Tylko sekundy - inne miary metryczne nie do
pomyślenia. "


Bo i ludzie,którzy mówią,że oczekują chwili końca,jawnie się oszukują,specjalnie chcą wzbudzić w innych uczucie litości.Liczą się tylko w takim razie ze swoimi myślami i oczekiwaniami ,egoizm się kłania.Nie mają prawa porównywania barw.Nie mają prawa do jesieni,zimy i chyba początku wiosny.Niech się zatracają w lecie,jeżeli na nic innego ich nie stać.
Z dala od Kolonii i innych Lipiec tam czy tu,nad rzeką i w Rzeczycy Dolnej,Dąbrowie (czyżby niedoszli kompani Kosińskiego?).
Bardzo ciekawie byłoby usłyszeć o owej niezwykłej liczbie 57,której nie tylko K. ale i Lechoń się pokłonili.

pozdrawiam,

czytelnik Czarnego Ptasiora.

wtorek, 1 stycznia 2008

Dziadek.

Wszyscy się prawie rozjechali.Wszyscy gdzieś świętowali.

Mnie zaś przywiało do domu Ciepła.Przebywałem z innymi duszami,które hulały w rytmie muzyki bądź rozrabiały.
Noc praktycznie nie istniała dla mnie.Po opadnięciu mgieł przywitał nas nieśmiały dzień.

Noc-nienoc była bardzo ciekawa.Obfitowała w różne stany nastrojowe oraz w rozmaite wydarzenia,począwszy od przełamywania lodów polsko-niemieckich w postaci pokazania jaki to jest nasz umiłowany naród tolerancyjny (zajęcia teoretyczne i praktyczne) jak i empatyczny (pomagaliśmy sobie na wzajem w trudnych momentach życia...rozmaite powstania czy okupowanie Łazienek przez naszych patriotów).Doping,wspólna walka o równowagę,to było coś!

Wydarzeń było zbyt wiele,by chociaż z grubsza naszkicować ich zarys.

Dla mnie bardzo przyjemny był poranek.Może to przez specyfikę pogodową czy też kolor szary,którego nigdy bym tym mianem nie nazwał,raczej brąz...ale trudno,szarość widocznie była właściwsza.
Dziadek.

Jak to powiedziała moja dawna Siostra Miłosierna "niewypowiedziane jest prawdziwsze od pozorów".Tego od kilkudziesięciu miesięcy staram się trzymać.

Ukłon w stronę Podróżników znad tysiąca jezior z pozdrowieniami od Tubylca z kosmosu (stałem się tej nocy jednym z nich,a raczej swoich i nie żałowałem,absolutnie! :) ).

pozdrawiam

Michał.