wtorek, 1 stycznia 2008

Dziadek.

Wszyscy się prawie rozjechali.Wszyscy gdzieś świętowali.

Mnie zaś przywiało do domu Ciepła.Przebywałem z innymi duszami,które hulały w rytmie muzyki bądź rozrabiały.
Noc praktycznie nie istniała dla mnie.Po opadnięciu mgieł przywitał nas nieśmiały dzień.

Noc-nienoc była bardzo ciekawa.Obfitowała w różne stany nastrojowe oraz w rozmaite wydarzenia,począwszy od przełamywania lodów polsko-niemieckich w postaci pokazania jaki to jest nasz umiłowany naród tolerancyjny (zajęcia teoretyczne i praktyczne) jak i empatyczny (pomagaliśmy sobie na wzajem w trudnych momentach życia...rozmaite powstania czy okupowanie Łazienek przez naszych patriotów).Doping,wspólna walka o równowagę,to było coś!

Wydarzeń było zbyt wiele,by chociaż z grubsza naszkicować ich zarys.

Dla mnie bardzo przyjemny był poranek.Może to przez specyfikę pogodową czy też kolor szary,którego nigdy bym tym mianem nie nazwał,raczej brąz...ale trudno,szarość widocznie była właściwsza.
Dziadek.

Jak to powiedziała moja dawna Siostra Miłosierna "niewypowiedziane jest prawdziwsze od pozorów".Tego od kilkudziesięciu miesięcy staram się trzymać.

Ukłon w stronę Podróżników znad tysiąca jezior z pozdrowieniami od Tubylca z kosmosu (stałem się tej nocy jednym z nich,a raczej swoich i nie żałowałem,absolutnie! :) ).

pozdrawiam

Michał.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

myślę, że impreza była jak najbardziej udana, naprawdę było super :)
ojj ten dziadek,dziadek ;)

Anonimowy pisze...

supperowo było :D hehehehe.... jak wspomne niektóre akcje to mała głowa... ale masz racje, jakby byk pełen zestaw to w zlewie byśmy spali... całości dopełnia adam który spędził sylwestra z kiblem :D

Anonimowy pisze...

pamietam kibel...cały sylwester mój...mały...spuszczałem wode... taki przyjaciel... :D.... I asi napuchłe oczenta :D