Mam ograniczone pole widzenia do paru metrów oraz rozmyte światła latarni zza oknem==> typowe uroki jesiennej (pomimo stycznia) nocy,spowodowanej bezsnem. Czasami sam się z sobą siłuję w określeniu mego stanu pomiędzy pierwszą a trzecią: z jednej strony wspomniany bezsen spowodowany jakimś mniej lub bardziej absorbującym myśleniem o egzystencji mej niedbałej,które to zazwyczaj rano wydaje się śmiesznym i pretensjonalnym.Wolę oczekiwać na śniadanie nie śpiąc,nie śniąc.Na Podkarpaciu było trochę inaczej: nie było to "bezproduktywne czekanie" (ująłem to w cudzysłowie,gdyż nie uważam,aby jakiekolwiek czekanie było bezowocne ),lecz bliżej nieopisanym uczuciem udania się po wschodzie z piekarzami w znanym im kierunku.Czymś niesamowitym jest zjeść prawdziwie wiejski i prawdziwie ciepły chleb z kimś obudzonym (zazwyczaj i złym,bo kto lubi być wyrywany ze snu o świcie,w lato?) albo z kimś,z kim się trwało.Zmęczenie przechodzi.
Trzy dni temu (chyba o tej porze,albo trochę wcześniej) przypomniał mi się tekst "Something in the way".Tak to już jest że takie rzeczy przypominają mi się w mało odpowiednich momentach,bądź tam,gdzie jest to ostatnią rzeczą.
Nigdy nie zapomniałem tego i myślę,że nie zapomnę,gdyż do dzisiaj jeszcze tkwi w mojej duszy.Mimo wszystko.mitga'ag
ea...
Mam za sobą 100 dni do matury oficjalnie i nieoficjalnie.
Czuję,że muszę oderwać się od monitora,bym nie przywitał dnia (wschodu słońca) z zapaleniem spojówek.
Wczoraj Queen of Snow spytała mnie odnośnie janiorów.Wylądowałem o 2 w piwnicy w celu poszukiwania miejsc gdzie je można jeszcze spotkać.
Mojego dziennika nie znalazłem do dzisiaj (ukryłem go by się nie oszukiwać,że jeszcze coś mnie czeka w zimę,widocznie udało mi się go do tego przekonać=> on mi nie pozwala na mydlenie oczów,że "w przyszłym tygodniu" ).
pozdrawiam całkiem nocnie,
Michał.