poniedziałek, 13 lutego 2012

Nocna zmiana

Guzik, trzy sygnały, moment zawahania. Maszyna poszła w ruch. Powoli, dostojnie. Późniejsze dachy, przeciwwietrzne ochraniacze zmierzają do początku swego żywota. Podążają miarodajnie od wejścia do wyjścia. Około pięciuset metrów mają do pokonania, jakieś trzy procesy. 

Pierwszy: przygotowanie. Dziesiątki podajników umieszczają produkt na walce. 
Zmierza pod górę. Etap niepewności Nie wiadomo czy się uda. Nie wiadomo czy na kolejnym przystanku coś się nie wydarzy. Musimy wierzyć. Przyjmujemy pełne osiągnięcie celu.


Drugi : obróbka. Produkt po tuzinie walców trafia do wzmacnialni i lakierni. Chemia działa. Niekiedy tylko wystąpi jakiś konflikt pierwiastków, jakieś obsunięcie pędzli, spóźnione zastosowanie powielacza. Jednak, chemia trawa. Niepewność maleje. Produkt otrzymuje dany kształt, masę i odporność.
Pewnie zmierza do kolejnego etapu.


Proces trzeci: uszlachetnienie. Ostateczne przycinanie, nadanie rozmiaru. Drobiazgowa kontrola. Tak by nie było wątpliwości, że osiągnęliśmy prawie perfekcję. Prawie? Tak, prawie. Perfekcja nie istnieje. Granica błędu mieści się w plus-minus pięciu milimetrach co przy szerokości trzystu sześćdziesięciu jest niewielką tolerancją.
Osiągnęliśmy!
Teraz należy wysłać go pod wskazany adres. Niech służy przez długie lata. Niech ochroni przed zimnem, deszczem. Niech wspomaga żeglarzy na morzach. Niech jedna ludzi na Oktoberfeście! Niech trwa.


Przepełnia nas duma i zadowolenie z dzieła.


Ale cóż to? Kto tak bezmyślnie kieruje padem? Któż nie potrafi umieścić produktu w poczekalni magazynowej?! Trach, bach i otarcie. W prawo o belkę, w lewo o bramę. W górę, a później głową w dół.

To był ranek i koniec zmiany. Przed długą przerwą w produkcji.
Partię należy powtórzyć.

Michał. 

czwartek, 2 lutego 2012

Drugi krok.

Nigdy stąd nie odchodziłem.
Zasnąłem tylko na jakiś czas.
Na dłuższą zimę

Mróz mnie obudził.
Pora zaparzyć herbatę i napalić w kominku.

Michał

niedziela, 28 lutego 2010

28.

Luty... jak ten czas szybko mija!
Pomysły na następny post odchodzą równie szybko jak te chwile między śniadaniem a pracą.

Z każdym miesiącem coraz mniej chęci do działania. Tworzenie stało się jakąś niewyobrażalnie bolesną czynnością z którą nie chce mieć nic wspólnego.
Najlepszym pomysłem na życie staje się sen, który pochłania coraz to więcej dnia.

A tyle mieliśmy do zrobienia...

Dziś luty jutro marzec, a co po jutrze?

Pozdrawiam,

Michał.

niedziela, 10 stycznia 2010

WOŚP

W ten Finał jakoś coś szwankuje.Oby było lepiej:



Michał.

środa, 30 grudnia 2009

Ciepłe poranki.

Nadeszła pora napisania pierwszego w tym roku postu z Niepodległej Republiki Brzezin. Tak dawno tu nie gościłem, że byłoby wielką nieprzyzwoitością nie robiąc tego.
Siedząc przed laptopem i pisząc tych kilka słów wyglądam od czasu do czasu przez okno ( bo nie wiem o czym powinienem napisać by było przyzwoicie, by moja teraźniejszość się nie obrażała, a przeszłość nie protestowała).Za oknem niezmienny od lat obraz śpiącego miejsca, do którego powracają jedynie z powinności uciekinierzy w swych wspomnieniach. Zupełna sprzeczność ze zmieniającym się światem.
I ja w tym domu mym –niedomu. Przy biurku, z kotem w pokoju.
Cieszę się powietrzem, dawną atmosferą oraz tymi ciepłymi porankami za którymi tak bardzo tęsknię. Jak wspaniale obudzić się o świcie! Jak wspaniale wyjść spod kołdry bez obawy zmarznięcia! Jak wspaniale pomyśleć o tym wszystkim już wieczorem!

Chwilowy powrót do dawnego życia. Do starych przyzwyczajeń. Do ludzi z którymi wszystko było możliwe.
Do miejsca, gdzie problemy przybierają inne kształty, mające z pozoru błahe znaczenia.
Gdzie możliwość swobodnego przemieszczania decyduje o istnieniu.

Ile czasu można spędzić nad wyszukaniem rozwiązania do nieistotnego problemu? Ile trzeba spędzić godzin na bezcelowym myśleniu? Czy jeszcze warto?
Przecież to przeszłość.

Kusić mnie będą tylko ciepłe poranki.
Szczęśliwego Nowego Roku,
Michał.

niedziela, 1 listopada 2009

Idzie.

Powoli wszystko wychodzi na prostą.
Kursy zaliczone, niezbędne do przeżycia Klausury również.

Zmarnowanie tej szansy byłoby zatem czystym kretynizmem. Więc : do boju! A w wolnych chwilach (w końcu!) książka, gorąca herbata oraz realizacja pomysłów (tych bardziej przyziemnych) małego architekta!

Pozdrawiam,

Michał.

środa, 21 października 2009

Godzina zapomnienia.


- Zanim ciemność przykryje dzień?
Zanim coś zdarzy się?
- Nie żal się więcej. Bądź jaki tylko chcesz!


Godzina zapomnienia. Godzina przypomnienia. Jak wspaniale!

jestem,

Michał.